Jeży S. Capi
(Artykuł został opublikowany w Harnasiu 15)
To był zwykły jesienny dzień – trochę mglisty i pochmurny. W październiku tak z reguły bywa. Dwóch wędrowców przemierzało pasmo Polic – dwóch Harnasi z ostatniego przewodnickiego Blachowania. Wybrali się tam, aby pomyśleć i ustalić strategię na najbliższy rok działalności Koła – zamierzali bowiem przejąć wkrótce władzę. Byli to: dr Radeck czyli Samobieżna Orkiestra Kołowa oraz Jeż Maruda – Nadworny Obrazoburca i Irytator.
Wtedy właśnie, gdzieś w okolicach Burdelowej Góry przyszedł na świat MiTuP. Wtedy jeszcze się tak nie nazywał. Zwaliśmy go roboczo Igrzyskami Przewodnickimi. Miała to w swych założeniach być impreza skierowana wyłącznie ku środowisku Studenckich Kół Przewodnickich, służąca integracji różnych środowisk kołowych (wszak co Koło to obyczaj) i dobrej zabawie. A może przede wszystkim dobrej zabawie… Okazją ku zorganizowaniu takiego Turnieju miała stać się wiosenna sesja Rady Przewodnictwa Studenckiego, którą zamierzaliśmy zorganizować na naszym terenie.
Wtedy powstał pomysł. Jesienna sesja RPS-u w potokach deszczu na Hali Izerskiej zaaprobowała propozycję i przygotowania ruszyły. W zimie Jeż Maruda ustalił ostatecznie nazwę nowej imprezy na Międzykołowy Turniej Przewodnicki, w skrócie MiTuP. Termin MiTuPu ustalono, nie całkiem zresztą szczęśliwie, na długi weekend 1-3 maja. Rada zagoniła więc Harnasi do roboty, kursantów do kuchni i… impreza się udała. Co prawda pogoda nie całkiem dopisała, psując nam zupełnie szyki w przypadku biegu sprawnościowego, ale od czegóż improwizacja!
Zdobywcami trofeum – Złotej Ciupagi Harnasia – zostało po dramatycznej finałowej walce Prezesów (na ręce) SKPB Katowice. Im również przypadł w udziale zaszczyt organizacji MiTuPu w przyszłym roku. W następnych latach MiTuP organizowali: 93 – SKPB Warszawa w Nieznajowej, 94 – SKPB Łódź (Uć) na Jasieniu, a w nadchodzącym roku organizacja MiTuP-u znowu przypadła nam – odbędzie się on w terminie 26-28 maja w chacie dr. Radecka pod Jaworzyną (okolice Przyborowa).
Niniejszym zapraszamy wszystkich Przewodników Studenckich i osoby „z kręgów zbliżonych do”, którzy już się z MiTuP-em zetknęli, bądź usłyszeli lub w ogóle nie słyszeli, ale chcą usłyszeć, do chaty pod Jaworzyną (warto zabrać namiot). Może zaszczyci nas swoją obecnością duma i chała Harnasi w osobie samego Championa Śliwy… a może …, nie, nie zdradzajmy przed czasem. Powiem tylko, że echa po kątach KW szepczą coś o jakimś triathlonie…
A na zachętę prezentujemy relecję z MiTuPu ’93, która ukazała się w Harnaś Review nr 18 z dn. 08.06.93 r.
Jeż Maruda
(Zdjęcia autora)
W miniony weekend, w zapadłym kącie Beskidu Niskiego, odbył się trzeci z kolei Międzykołowy Turniej Przewodnicki.
Jak wynikało z przedwyjazdowych deklaracji nasza ekipa miała być liczna a barwna. Ostatecznie w drogę wyruszyła kawalkada dwóch samochodów: Cinquecento i Maluch, unosząc na swych pokładach 6 osób i rower. Na miejsce akcji, ekipy przybyły ok. godz 23-ej w piątek. Nieznajowa powitała nas wizytą zaniepokojonego bacy oraz ciemną, zamkniętą na głucho chałupą po drugiej stronie Wisłoki. Po przeprawieniu się przez Wisłokę i obejrzeniu chałupy pod kątem ewentualnych możliwości wejścia, stwierdziliśmy, że najprościej będzie się ułożyć do spania pod gwiazdami, w nadziei, że nie będzie padać. W międzyczasie dostrzegliśmy błyskające w oddali światła kolejnego samochodu. Sądząc po odgłosie silnika był to duży Fiat. Mając w pamięci solenne zarzekanie się Prezesa, że na pewno przyjedzie, podejrzewaliśmy przez krótką chwilę, że to on. Jednak przypomnieliśmy sobie, iż Prezesowi w takich sytuacjach zawsze wypadają nieprzewidziane i niezwłoczne sprawy, więc przestaliśmy brać go pod uwagę. I rzeczywiście – tą zmotoryzowaną ekipą była reprezentacja Łodzi.
Tak więc skład naszej ekipy został ustalony na: Waldka żabowego, Rafiego, Agnieszkę, Kolczastą, kursanta Gudlaka i waszą wredną kreaturę – Jeża Marudę.
Następnego ranka, podczas śniadania wypatrzyliśmy na sąsiednim brzegu jakieś ruchy, po czym pojawiła się ekipa gospodarzy, która niezwłocznie przystąpiła do otwierania chatki i odnajdywania wszystkich schowanych sprzętów.
Ponieważ plan działań przewidywał rozpoczęcie MiTuP-u dopiero po obiedzie, więc towarzystwo się rozpełzło: a to do znoszenia drzewa na ognisko, a to do cerkwi w Czarnem, a Waldek pojechał rowerem do Bartnego na piwo. Przed obiadem gospodarze zaserwowali nam krótki wykład na temat dziejów nieistniejącej obecnie wsi Nieznajowa. Po obiedzie z Hot Mealów, podanym zwyczajem warszawskim w oddzielnych naczyniach, przystąpiliśmy do meritum, czyli MiTuP-u.
Ostatecznie udział wzięły cztery koła: Katowice, Łódź, Lublin i my. W kilku konkurencjach wystartowali również przedstawiciele Rzeszowa i SKPŚ, a gospodarze udziału nie brali.
Przeważały konkurencje preferujące wykorzystanie raczej mięśni niż rozumu; każda konkurencja była punktowana standardowo: 3 pkt za pierwsze miejsce, 0 pkt za czwarte, za wyjątkiem ostatniej, która była punktowana podwójnie.
Po krótkim zagajeniu Prezesa RPS-u przeszliśmy na pobliskie pole kamieni na Wisłoką, gdzie rozegrano większość konkurencji. I się zaczęło.
Pierwszą konkurencją, zwaną tu próbami, była próba SIŁY. Polegała ona na przemieszczeniu kłody słusznych wymiarów, dowolną techniką rzutową, na jak największą odległość. Tu reprezentował nas oczywiście Waldek.
Próba druga – to próba PRECYZJI. Polegała na porąbaniu połówki pniaka na jak największą liczbę szczap pełnej długości w czasie 2 minut. Również reprezentował nas Waldek.
Próba trzecia – to próba PAMIĘCI. Trzeba było naszkicować lub opisać blachy wszystkich kół studenckich. Tu pozwolił sobie wystąpić wasz Redaktor.
Próba czwarta – Próba OGNIA. Należało zagotować 0.5 litra wody w menażce w najkrótszym czasie. Ponownie wystąpił Jeż Maruda.
Próba piąta – próba TCHU. Wygrywał ten, kto najdłużej, dowolną techniką potrafił gwizdać na jednym wydechu. I znów na mnie padło.
Próba szósta – próba WYOBRAŹNI. Otóż należało sobie wyobrazić nagły potop i konieczność ewakuacji na tratwach. Z braku takowych i braku potopu wykonano łódki z papieru i powierzono je Wisłoce. Wygrywali ci, czyja łódka dopłynęła najdalej. Naszą łódkę wykonała Agnieszka, usztywnił Rafi, puścił Waldek a zatopił trzeci próg. Zaiste, tylko na MiTuP-ie można było ujrzeć dorosłych facetów ustawionych na brzegu i dopingujących swoje stateczki…
Próba siódma – próba RÓWNOWAGI. Podstępni organizatorzy przerzucili przez Wisłokę kłodę długości ok. 3 m i średnicy ok. 10 cm. Po kłodzie tej należało przejść na drugą stronę suchą stopą. Wolno było podpierać się kijem. Kłoda była cienka, niestabilna i się gięła. Aby nam pokazać, że jej przejście jest możliwe, jeden z organizatorów wlazł na kłodę i dotarł na środek, gdzie się zawahał. Kłoda wydała cichy trzask. Warszawiak zrobił jeszcze jeden krok i kłoda wydała głośne TRACH! po czym gość wylądował po kolana w wodzie. W związku z powyższym próba się nie odbyła z powodu braku zastępczej kłody.
Próba ósma – próba RYCERSKOŚCI. Należało przeprowadzić białogłowę przez Wisłokę. Oczywiście suchą stopą – jej – nie swoją. Ponieważ białogłowa, jak większość przewodniczek, nie była filigranową panienką, więc znów wypchnęliśmy Waldka, który przewiózł białogłowę na rowerze.
Potem w konkurencjach nastąpiła przerwa na kolację i zrobienie ogniska.
Gdy zmrok już zapadł przyszła kolej na ostatnią z prób, czyli próbę AUTO (od autoreklamy). Należało wygłosić pogadankę zachęcającą do wstąpienia na kurs czy też przedstawiającą koło w jakimś świetle. Trza było gadać, więc gadał Rafi (m.in. o sławnym przewodniku Jacku, co oponę toczył).
Ostatnią konkurencją MiTuPu były manewry nocne, czyli takie warszawskie INO. Trzeba było odnaleźć 4 punkty w okolicach Nieznajowej, łatwo osiągalne, ale położone dość daleko od siebie. Ponieważ nie było wśród nas Championa, dla którego MiTuP jest imprezą zbyt niskiej rangi, by się w nią angażował, przeto musieliśmy sobie radzić sami. Postawiliśmy na młodzież i metodą łagodnej perswazji wysłaliśmy kursanta Gudlaka. Reszta wieczoru upłynęła na oczekiwaniu na powrót biegaczy. A po ich powrocie już było wszystko wiadomo. Ale oficjalne ogłoszenie wyników odłożono do rana.
W niedzielę rano odbyły się obrady RPS, ale to temat na oddzielną notatkę, a następnie ogłoszenie wyników MiTuPu i rozdanie nagród.
Było to już koło południa, więc wkrótce chata opustoszała ponownie, samochody z parkingu zniknęły, a baca odetchnął głębiej, beknął i pił dalej.
Ogółem, w MiTuPie wzięło udział 20 osób, w większości przewodników. Nasza ekipa była najliczniejsza i zdecydowanie wyróżniała się w tłumie jednolitością stroju.
Jeż Maruda
Wróć do spisu treści Harnasia 15
Skopiuj adres i wklej go w swoim WordPressie, aby osadzić
Skopiuj i wklej ten kod na swoją witrynę, aby osadzić element