Rajd Makowski, 15-16 maja 2010

Jak co roku Jacek Ginter zaprasza na wędrówkę po Beskidzie Makowskim – tym razem również po terenach przyległych – w terminie 15-16.05.

Plan jest następujący:
Wyjazd w sobotę rano do Rabki (z Katowic jest bus o 7:10 do Zakopca, lub o 8:15 do Rabki – ten drugi nieco późno).
Zmotoryzowanym proponuję dojazd do Myślenic i dalej autobusem
(Myślenice – Rabka 9:35, 11:19, 11:35) – raczej ten 9:35

Trasa: Rabka Zaryte – Luboń Wlk. Percią Borkowskiego (żółty) – Glisne, Szczebel, Zimna Dziura – Lubień – Kamionka.
Sobotni nocleg na szczytowej polanie Kamionki przy żółtym szlaku na Łysinę.
W niedzielę: Lubomir – Łysina – Kudłacze – Krzywicka Góra (skałki) – Pcim.

Przypominam o zabraniu produktów na pieczonki (ziemniaki to chyba najlepiej pozyskać w okolicach Lubnia) no i o kociołkach, których rok temu brakowało.
Proszę też o ewentualne zgłoszenia – zawsze lepiej wiedzieć czy spodziewać się wyjazdu kameralnego czy masowego 😉 Poza tym można by zoptymalizować logistykę dojazdu i powrotu.

Opublikowano

Relacja z obozu zimowego.

01.02.09, niedziela – dzień pierwszy.

Wszystko zaczęło się w Krakowie – w autobusie PKS relacji Gliwice – Zakopane, kiedy to całość ekipy spotyka się z naszym przewodnikiem Pawłem i rusza zakopiańską drogą do Nowego Targu. Krótkie przywitanie, wymiana uścisków między tymi bardziej lub mniej znajomymi kursantami
i ruszamy.

Przystanek Nowy Targ. Tu oglądamy ciekawy układ rynku, słuchamy Krzyśka R., opowiadającego o zapomnianych piwnicach tuż pod jego uliczkami i z zaciekawieniem słuchamy opowieści o Orkanie, przed którego pomnikiem przyszło nam stanąć. Po chwili ruszamy dalej. Zwiedzamy dwa kościółki – najstarszy według faktów p.w. św. Katarzyny i najstarszy według legendy p.w. św. Anny, o których opowiada nam Agnieszka.

Tu łapie nas zachód słońca. Jest już dosyć późno, a my jeszcze dzisiaj mamy dostać się na Turbacz, gdzie zaplanowano nasz pierwszy nocleg.

Podjeżdżamy busem do Kowańca i zielonym szlakiem ruszamy w górę. Po drodze mijamy kilka kapliczek, ciekawy pomnik M. Kolbego na polanie Brożek, wchodzimy na Bukowinę Waksmundzką (1105 m npm) i w końcu docieramy pod Kaplicę Papieską, gdzie Grażyna opowiada nam jej historię.

Do schroniska na Turbaczu docieramy w świetle czołówek. Jemy kolację i z kubkiem gorącej herbaty w ręku powtarzamy nad mapami przebytą trasę. O schronisku opowiada nam Natalia.

02.02.09 poniedziałek – dzień drugi.

W nocy dołączył do nas Krzysiek. Śniadanie jemy w promieniach porannego słońca wbijającego się przez okna do schroniskowej jadalni. Po śniadaniu szybkie pakowanie i podzieleni na grupy idziemy przed schronisko. Tu się rozłączamy – jedni idą „popanoramkować”, drudzy zwiedzić Muzeum Turystyki Górskiej znajdujące się tuż obok. Po kilku chwilach wracamy po plecaki
i idziemy dalej.

Ruszamy żółtym szlakiem pod Szałasowy Ołtarz i przez Czoło Turbacza (1259 m npm), po kilku panoramkowych postojach, docieramy na Przełęcz Borek, gdzie Jasiek przedstawia nam uroki przyrody Gorców i opowiada nam o GPN. Tu ponownie się dzielimy, tym razem jednak z innego powodu. Ekipa „starszych” (Grzesiek, Ania i Krzysiek H.), zmagających się z niedoleczoną grypą, wędruje łagodnym niebieskim szlakiem wzdłuż malowniczego zimą Kamienickiego Potoku, a reszta kontynuuje wędrówkę żółtą ścieżką przez Kudłoń (1276 m npm) i Gorc Troszacki (1235 m npm). Spotykamy się w Rzekach, gdzie nocujemy w leśniczówce (dawnym budynku dyrekcji Gorczańskiego Parku Narodowego). Tu odwiedza nas Agnieszka Ł., radość Pawła nie zna granic…

03.02.09 wtorek – dzień trzeci.

Wstajemy wcześnie rano, by zdążyć na autobus do Szczawy, gdzie znajduje się Muzeum I Pułku Strzelców Podhalańskich AK. W leśniczówce zostaje ekipa „starszych” i Radek z Magdą, planujący zakupić zapasy jedzenia na kolejne dwa dni.

Sprzątamy chatę i ruszamy w godzinę po wyjściu reszty na autobus. Idziemy spokojnym tempem i ku naszemu zdziwieniu na Nowej Polanie spotykamy cały obóz – autobus nie przyjechał, zmuszając grupę do powrotu na szlak. Ruszamy na Gorc (1228 m npm). Idąc przez Łysiny (1081 m npm) wkraczamy w bajkowy świat przysypanego śniegiem lasu. Aparaty w ruch – nie da się ominąć tego miejsca obojętnie. Polany Świnkówka i Gorc Kamienicki dostarczają nam kolejnych widokowych wrażeń – rozległe polany z urokliwymi bacówkami wyglądają niesamowicie.

Do Hawiarskiej Koliby wchodzimy późnym wieczorem. Spędzimy tu trzy noce. Jest zimno, trzeba narąbać drewna, rozpalić w piecu… i po chwili mamy pierwszego rannego – Rafał dostał kawałkiem drewna prosto w oko. Dobrze, że mamy dwóch lekarzy i ratownika medycznego – natychmiast udzielają rannemu pomocy. Kontuzja jednak nie przeszkadza Rafałowi w opowiedzeniu nam o
chatce i zaśpiewaniu chatkowej piosenki…

Resztę wieczoru spędzamy pod hasłem „II wojna światowa w Gorcach”. Wysłuchujemy pasjonującego elaboratu Konrada, opowieści Marcina o I Pułku Strzelców Podhalańskich AK, a o partyzantce
i „Ogniu” dopowiada nam Paweł. To był długi wieczór…

04.02.09 środa – dzień czwarty.

Środa dniem odpoczynku od Gorców. Na lekko schodzimy do Ochotnicy Górnej na autobus,
a nim do Krościenka. Nie wszyscy jednak zostają. Część ekipy już dzisiaj opuszcza obóz i wraca do domu.

Małe zakupy, kilka słów o miasteczku i ruszamy na Trzy Korony (982 m npm). Na szczycie naszym oczom ukazuje się przepiękny widok na dolinę Dunajca. Gdzieś na horyzoncie majaczą zachmurzone Tatry. Świętujemy wejście kawałkiem czekolady, łykiem rozgrzewającego napoju
i schodzimy na dół. Tym razem idziemy przez Zamkową Górę (799 m npm). Oglądamy ruiny Zamku Pienińskiego, gdzie Grzesiek opowiada nam o św. Kindze, której figura stoi nieopodal. Słuchamy także opowieści o zamku i po małej bitwie na śnieżki wracamy do Krościenka.

Mamy sporo czasu zanim przyjedzie autobus powrotny do Ochotnicy, spędzamy go więc w miłej atmosferze w pobliskim barze. Do Hawiarskiej Koliby podchodzimy w zupełnym zmroku, ale co to dla nas, przyszłych przewodników…

05.02.09 czwartek – dzień piąty.

Dzisiaj kolejna wycieczka. Wynajętym busem ruszamy w „Tour de Gorce”. Zaczynamy od Dębna, gdzie oglądamy piętnastowieczny drewniany kościółek p.w. św. Michała Archanioła, wpisany na listę UNESCO. Następnym przystankiem jest Frydman i jego dwa interesujące zabytki – kościół
z XIII/XIV w. p.w. św. Stanisława Biskupa oraz kasztel Horvathów Paloscayów z XVI w.

Na trasie mamy wiele atrakcji i wiele możliwości by poćwiczyć opisywanie zabytków architektury. Zwiedzamy kościółek w Harklowej i jedziemy dalej do Łopusznej, gdzie zatrzymujemy się nieco dłużej. Zwiedzamy dwór Tetmajerów, Muzeum Kultury Szlacheckiej, po kolei oglądając z zaciekawieniem wnętrza wszystkich zabudowań i słuchając opowieści z dawnych czasów pani przewodnik z Muzeum. Na koniec zwiedzamy kościółek Świętej Trójcy z drugiej połowy XV w. i podchodzimy do grobu ks. prof. J. Tishnera, gdzie chwilą ciszy i modlitwy czcimy jego pamięć.

Kolejnym przystankiem jest Nowy Targ, gdzie opuszcza nas znaczna większość grupy. Już tylko
w szóstkę idziemy na obiad i z pełnymi brzuchami ruszamy dalej. Przed nami kościół św. Elżbiety Węgierskiej w Trybszu, spiskie kościoły w Łapszach Wyżnych, Łapszach Niżnych i Niedzica. Tu zwiedzamy czternastowieczny kościół p.w. św. Bartłomieja i Zamek Dunajec nad Jeziorem Czorsztyńskim, gdzie na dziedzińcu z zaciekawieniem słuchamy Pawła, opowiadającego
o Inkaskich historiach zamku.

Kiedy podjeżdżamy pod zamek w Czorsztynie jest już ciemno. Nie udaje nam się wejść do środka, więc wracamy do busa, w którym Natalia opowiada o zaporze i zalanych wodami Dunajca Maniowach.

Wieczorem rozmawiamy o pasterstwie. Agata przedstawia nam jego historię dawniej i dziś, a my śledzimy na mapach nazwy polan, szałasy i bacówki.

06.02.09 piątek – dzień szósty.

Opuszczamy Hawiarską Kolibę. Wczesnym rankiem odłącza się od nas Agata i tak oto zostajemy bez służby medycznej na pokładzie.

Jest przepiękna pogoda i wkrótce naszym oczom ukazuje się przepiękny widok na Tatry, który później towarzyszy nam już przez cały dzień. Wspaniała nagroda dla wytrwałych. Ruszamy w drogę żółtym szlakiem, by na przełęczy Przysłop wejść na zielony, prowadzący na Jaworzynę Kamienicką (1288 m npm), tuż pod kapliczkę Bulanda. Nie spieszymy się, rozkładamy się na polanie, słuchamy opowieści o Bulandzie i rozkoszujemy się wspaniałymi, zimowymi widokami. Po dłuższej chwili ruszamy dalej i dobijamy do czerwonego, Głównego Szlaku Beskidzkiego wiodącego na Turbacz. Zatrzymujemy się po drodze na Przełęczy Długiej, oglądamy z daleka Metysówkę i o zachodzie słońca wchodzimy ponownie do schroniska na Turbaczu.

Do późnego wieczora podziwiamy przez okna sali kominkowej widoki na Tatry i rozświetlone poniżej stoki. Dosyć wcześnie kładziemy się spać. Jutro przed nami chyba najdłuższy odcinek obozowej trasy…

07.02.09 sobota – dzień siódmy.

Nasz cel: Luboń Wielki (1022 m npm).

Startujemy tuż po 9.00 i po niedługim czasie wchodzimy na szczyt Turbacza (1310 m npm). Najwytrwalsi, tj. Ania, Grzesiek, Natalia, Jasiek i Paweł, stają na najwyższym punkcie obozowego programu. Po krótkiej sesji zdjęciowej ruszamy dalej. Wędrujemy Głównym Szlakiem Beskidzkim przez Rozdziele (1196 m npm), mijamy miejsce katastrofy samolotu sanitarnego z 1973 roku, wchodzimy na Obidowiec (1106 m npm) i w końcu docieramy do schroniska „Stare Wierchy”, gdzie mieliśmy nocować według pierwotnego planu. Chwila na dłuższy postój.

Przez Jaworzynę Ponicką (995 m npm) i Bardo (948 m npm) idziemy na Maciejową (815 m npm). Przy bacówce „Na Maciejowej” Ania opowiada o Moskałówkach, wspólnie robimy panoramkę
i karmimy oczy wspaniałym widokiem Babiej Góry (1725 m npm). Przed nami jeszcze kawał drogi, więc po niedługim czasie idziemy dalej – schodzimy do Rabki.

Zatrzymujemy się by zrobić ostatnie zakupy i z zapakowanymi plecakami idziemy do Muzeum Regionalnego im. Władysława Orkana. Udaje nam się wejść do środka dosłownie w ostatniej chwili. Dzięki uprzejmości opiekunek muzeum, mogliśmy na żywo zobaczyć bogatą ekspozycję etnograficzną we wnętrzu starego drewnianego kościółka p.w. św. Marii Magdaleny.

W trakcie czekania na busa Jasiek opowiada nam o Orkanie. Jedziemy tylko chwilę oszczędzając buty przed „asfaltowaniem” i zielonym szlakiem z osiedla Śmietanowa ruszamy w górę. Idziemy w świetle czołówek i droga wydaje nam się wyjątkowo długa. Dodatkowo strome, oblodzone podejście daje się we znaki.

W końcu docieramy do celu. W schronisku na Luboniu jesteśmy jedynymi gośćmi. Fundujemy sobie niebagatelną kolację i przy dźwiękach gitary świętujemy śpiewając do późnej nocy. Wspaniałe miejsce na ukoronowanie ośmiodniowej, obozowej włóczęgi.

08.02.09 niedziela – dzień ósmy.

Gdy wstajemy leje rzęsisty deszcz, jednak tuż po chwili zza chmur wychodzi słońce zachęcając do wyjścia przed schronisko. Dopiero teraz możemy w pełni podziwiać jego oryginalną budowę oraz otaczające widoki. I tu nie obywa się bez porządnej panoramki.

To już ostatni dzień obozu. Żegnając się ze schroniskiem na Luboniu, ale i w myślach z całymi Gorcami, idziemy niebieskim szlakiem przez Surówki (898 m npm) na Luboń Mały (869 m npm).
Idąc dalej schodzimy do Naprawy i dobijając do Zakopianki wracamy do szarej rzeczywistości.
W Skomielnej Białej łapiemy PKS i w Krakowie żegnamy się z Pawłem dziękując za wspaniały, świetnie prowadzony obóz. Wracamy do domu…

Anna Wereszczyńska
Grzegorz Góralik

gorceGdzieś na gorczańskim szlaku

Opublikowano